17-18 listopada, 2008
Globes

„Publiczność w różnych krajach ma różne poczucie humoru”
Matan Shiram

„Sztuczki”, film polskiego reżysera Andrzeja Jakimowskiego, jest wprawdzie niskobudżetowy, ale bogaty pod względem kinowym. W pierwszym wywiadzie przed pokazem premierowym w Izraelu Jakimowski opowiada, dlaczego lubi przyglądać się publiczności, i jakie sceny z rzeczywistości weszły do filmu.

Po cichu, bez pochwał krytyków, kolorowych afiszów reklamowych, czy trailerów na internetowych stronach filmowych, wchodzi na ekrany polski film „Sztuczki”, który jest najlepszym, najpiękniejszym i przede wszystkim najbardziej poruszającym filmem, jaki widzieliśmy na ekranach od lat. Ten skromny, niskobudżetowy film jest bogaty zarówno w swoim duchu, jak i realizacji kinowej.

Film opowiada o ubogiej polskiej rodzinie, pozbawionej ojca, który porzucił ją wiele lat temu, borykającej się z egzystencjalnymi bolączkami życia i samotnością w ubogim polskim miasteczku. Kiedy Stefek i Elka, jego starsza siostra, rozpoznają na stacji kolejowej mężczyznę bardzo podobnego do ich ojca, wszystko zaczyna się zmieniać. Przede wszystkim w brzuchu jak mówi tradycyjne hebrajskie powiedzenie, to jest tam, gdzie naprawdę znajduje się serce.

„Sztuczki”, które zdobyły nagrodę dla najlepszego filmu europejskiego na festiwalu w Wenecji w 2007 r., to zaledwie drugi film scenarzysty, reżysera i producenta polskiego Andrzeja Jakimowskiego (45), chłopaka spokojnego i skromnego, jednak pełnego pewności siebie w swojej formie i języku kinowym, prawdopodobnie niepodobnym do żadnego innego. To przede wszystkim jego wyjątkowy punkt widzenia, wraz z pięknem i bogactwem zawartymi w prostocie, znajduje wyraz w opisie złożonym ze skrawków rzeczywistości. Tak jak zabawki Stefka, bohatera filmu, ozdabiają metalowe szyny i walące się mury, tak zdjęcia gołębi w locie przydają życia smętnemu krajobrazowi miasteczka. Nie każda scena prowadzi do rozwoju fabuły, jednak tkająca się tkanina jest doskonała.

„Ważne było dla mnie, aby pokazać w filmie, jak można przy pomocy kamery uchwycić drobne [małe] wydarzenia, które zmieniają życie. Te sytuacje. Uchwycić zbiegi okoliczności”, mówi Jakimowski.

Jakimowski zalicza się do tych nielicznych, którzy nie myślą o publiczności w trakcie tworzenia, i są oderwani od wszelkich konsekwencji komercyjnych lub krytycznych i nie próbują się upodobnić do żadnego innego reżysera. Jakimowski, powodowany wiarą w siebie i prawdą kinową, stworzył opowieść, którą tylko on może opowiedzieć. Z tego też powodu on pisze, reżyseruje i produkuje swoje filmy. Jakimowski: - „Czuję, że aby opowiedzieć moją historię, muszę posłużyć się moim językiem. Nauczyłem się tego od wielkich reżyserów; jakoś wypracować język, i wolę nie pozostawać pod niczyim wpływem, tylko wyobrazić sobie swój następny film i język, którym on mówi. Lubię Jima Jarmusha, tempo jego opowieści, jego odwagę, cenię jego timing i jego styl – ale nie ma sensu go naśladować, bo jego styl jest dostosowany do jego opowieści.”

Jakimowski wylądował w Izraelu w zeszłym miesiącu, prosto na festiwal filmowy w Hajfie. Media niezbyt go interesowały, głównie chciał usłyszeć reakcje publiczności na film. „Przyjeżdżam na festiwale, żeby zobaczyć, jak publiczność reaguje na filmy”, mówi Jakimowski. „Ludzie na zewnątrz reagują inaczej. Ich sposób ekspresji się różni. Ale wewnątrz wszyscy ulegają wpływowi filmu w ten sam sposób i czują to samo. Ludzie nie różnią się od siebie. Ale publiczność w różnych krajach ma różne poczucie humoru.”

* Czy historia [przedstawiona] w filmie jest oparta na prawdziwym przypadku? - W „Sztuczkach” połączyłem dwie historie ze swojego życia prywatnego. Stosunki między bratem, jego siostrą i jej chłopakiem pamiętam ze swojego dzieciństwa. Moja siostra miała chłopaka, próbowałem trochę ich rozdzielić, i postać chłopaka w filmie jest do niego podobna, przynajmniej o ile pamiętam. Moja siostra mówi, że przedstawiłem to niedokładnie, i że nie pamięta, aby tak było w naszym dzieciństwie. Powiedziała, że ten kolega w ogóle nie był jej chłopakiem. Może nie mówi prawdy? Druga historia, dziewczynki, która spotyka swojego tatę na ulicy, opiera się na przypadku mojej znajomej – oni idą ulicą jedno naprzeciw drugiego. Ona go rozpoznaje, on nie poznaje. To był dla niej szok, serce waliło jej mocno i mało nie zemdlała. Wziąłem to do filmu. Ukradłem to z prawdziwej historii.”

Matan Shiram

/Dwie fotografie, podpis pod fotografiami: „Aby opowiedzieć moją historię, muszę posłużyć się moim językiem”. Jakimowski. Po lewej: „Sztuczki”./