SZTUCZKI,
Andrzeja Jakimowskiego, Polska, 2007,1 h 32. Czarujące. Fortele i skomplikowane gierki małego chłopca w polskim miasteczku, stosowane w celu zwrócenia uwagi ojca, który opuścił rodzinę. Nikt nie zarzuci temu filmowi, idealnie oddającemu nastrój lata, że brakuje mu uroku. W pewien sposób rozwija temat przypadku (mniej lub bardziej skoncentrowany), jak Kieślowski, jednakże całkowicie odrzuca jego fatalistyczny ton. Jakimowski nie waha się do dobrego humoru dodać sztuczności w swojej kronice o prowincji, ubierając ją w refren à la Nino Rota, który przypomina kino włoskie sprzed lat (inna sprawa, że młoda bohaterka uczy się właśnie języka Dantego). Przywodzi także na myśl |
Jacquesa Tati, choć mechanika wykonania jest tu mniej rygorystyczna i rytmiczna. W skrócie, nie przypadkiem opowieść dzieje się w przeszłości — swoją hedonistyczną beztroską przypomina niektóre komedie z lat 60 tych. Chciałoby się trochę więcej zakotwiczenia w rzeczywistości i prawdy, bez umniejszania naszej przyjemności. Utracona szansa na rozmowę o Polsce dnia dzisiejszego, o której mało aktualności pojawia się w kinach.
|